„Nie dzielę literatury na ładną i brzydką, ale na prawdziwą i fałszywą”- wywiad z Beatą Głowacką
- Wysłane przez Nina Bylicka-Karczewska
- Data 10 lutego 2023
- Komentarze 0 komentarz
Beata Głowacka, autorka, która pracowała z Niną Bylicką-Karczewską nad swoim projektem powieściowym, wydała tomik poezji: po kanałach, nakładem Ostatnia Sobota Lata Wydawnictwo
✒️”Jeżeli słowo „wk***” kogoś razi, to podsuwam „kobiecą irytację”. Natomiast nie podsuwam „poezji kobiecej”, bo była i jest wymysłem facetów (co zresztą autorka ironicznie podkreśla). Poza tą etykietką dzieją się rzeczy zupełnie nieliryczne, raczej dosadne, mocne, zagęszcza się krajobraz lęków i urazów. Głowacka szczęśliwie uniknęła mielizn obnażenia i ckliwości – jej „kobiecość” uniwersalizuje się klarownie i rzeczowo, stając się „człowieczeństwem”. W każdym razie skaczącego po tych kanałach faceta, też DDA, zatrzymała na moment, a nawet (pora się przyznać) poruszyła do głębi.” – Karol Maliszewski
NBK: Beato, przede wszystkim gratuluję kolejnej wydanej pozycji na Twoim koncie. Zgadzam się z opisem tomiku, że wybrzmiewa w nim ogromna moc. Kiedy rozmawiałyśmy o Twoim projekcie prozatorskim, mówiłam Ci, że prostymi słowami potrafisz wbić człowieka w ziemię. Nie używasz ozdobników, nie silisz się na piękne środki stylistyczne, po prostu uderzasz w czytelnika z pełną mocą poprzez proste, pojedyncze zdania. Twoje wiersze są jeszcze bardziej dosadne. W zwięzłej formie zawierasz mocny przekaz. Dokonujesz metaforycznej wiwisekcji człowieczeństwa, poprzez poruszanie takich tematów jak: śmierć, przemijanie, alkohol, różnice pokoleniowe, kobiecość.
Przy kobiecości na chwilę się zatrzymam. Pierwsze pytanie, jakie nasunęło mi się podczas lektury po kanałach – czy kobiecość boli?
BG: Dziękuję, Nino!
Pan Karol Maliszewski napisał blurb i przyznam, że byłam trochę zaskoczona tym, że odebrał moje wiersze, jako „mocne i dosadne.” Ty, jesteś kolejną osobą, która mówi, że uważa mój tomik za mocny. Fakt, bezpośrednim impulsem do napisania większości wierszy z tomu po kanałach była śmierć mojego ojca, stąd też ich charakter (chociaż bardzo się przed tym broniłam) konfesyjny. Jeśli już miałabym się tłumaczyć z moich intencji, to bardziej mi zależało na szczerości wobec siebie i odbiorcy, chciałam, by nie był wyczuwany fałsz. Zabrzmiało górnolotnie. Ale o to według mnie chodzi w poezji i w ogóle sztuce.
Co do pytania: „czy kobiecość boli”? Życie boli, Nino! I wie to każdy, kto przebrnął przez szkolne „cierpienia Wertera” 😊 Mam takie swoje powiedzonko, nie pamiętam, po kim: „Życie jest ciężkie, a potem się umiera”, ale po drodze zdarzają się całkiem fajne rzeczy.
Pewnie „męskość też boli”, ale jako, że nie byłam w skórze żadnego faceta, nie mogę się na ten temat wypowiadać.
NBK: „Życie jest ciężkie. Potem się umiera. Potem rzucają ci brudem w twarz. Potem jedzą cię robaki. Bądź wdzięczny, jeśli dzieje się to w tej kolejności” – to słowa scenarzysty Davida Gerrolda. Aczkolwiek przyznaję, że bardzo pasują do Twojej twórczości, nie zdziwiłabym się, gdybyś to Ty je wypowiedziała 😊 A skoro jesteśmy przy życiu i umieraniu: przywołujesz babcię Mariannę, która, doświadczona życiem, mogłaby nie zrozumieć problemów współczesnych kobiet. Kobiety opłakują poronienie, tymczasem kiedyś na wsiach te płody po prostu „wypadały” i nikt się nad tym – ani dosłownie, ani w przenośni – nie pochylał. Babcia Marianna zdaje się nie rozumieć, po co powoływać do życia teksty, w których pokazuje się zło i brzydotę. A Ty? Co chcesz osiągnąć tak silnym przekazem?
BG: W moim tomiku są dwie postacie: babcia Marianna i babka Marianna, nie chcę tłumaczyć, kto jest dla mnie kim, ale babcia to postać pozytywna, ukochana przeze mnie. W rodzinnej mitologii urasta do rangi „świętej”. A babka – jest po „ciemnej stronie mocy” i to właśnie babka wypowiada słowa: „co wy wiecie o życiu/ tak ciężko pracowałam, /że poronione dziecko w cholewie buta do domu przyniosłam/ i nawet nie poczułam, jak ze mnie wypadało.” W tym kontekście, nie ma w tym wierszu pochwały znieczulicy ani jakiejś siły kobiet, które były przyzwyczajone do cierpienia. Myślę, że tak dawniej, jak i dziś reakcja na poronienie to sprawa indywidualna. Kobiety cierpiały kiedyś z tego powodu i cierpią dziś, tylko współcześnie zaczynają o tym mówić, a straszne jest to, że znowu ktoś chce im tę potrzebę mówienia odebrać.
A na pytanie, co chcę osiągnąć tak mocnym przekazem, odpowiem cytatem z Gombrowicza. (Niestety nie pamiętam dokładnie, gdzie to wyczytałam, chyba w Dziennikach, dawno temu, i przytoczę niedokładnie): „Piękno nie polega na przemilczeniu brzydoty.” A ponieważ te słowa są ze mną prawie od zawsze, nie dzielę literatury, a może więcej – sztuki, na ładną i brzydką, ale na prawdziwą i fałszywą.
NBK: Wierszem Wywiad z matką wzbudziłaś we mnie pewną refleksję. Pokazujesz w nim próbę nawiązania dialogu matki z córką, w którym córka chciałaby usłyszeć rzeczy ważne. Dowiaduje się jednak, że matkę bolą nogi. Jest to niesamowicie wymowne. Zastanawiam się, czy jest to kwestia pokoleniowa. Mam na myśli nieumiejętność nazywania emocji i przeżyć czy jakiś rodzaj wyparcia lub bagatelizowania trudnych doświadczeń. A może nieumiejętność dostrzeżenia tego, co jest istotą?
BG: I wyszedł nam niechcący temat „na topie” o nieumiejętności mówienia o uczuciach.
Nie powiem nic nowego, jeśli stwierdzę, że istniało zbiorowe przyzwolenie na ukrywanie uczuć (milczenie to złoto?). Czasy wojny, komunizmu, nie sprzyjały otwartości i teraz te przemilczenia wychodzą w kolejnych pokoleniach. A patrząc na młodzież, nie wydaje mi się, żeby dzisiaj było lepiej. Starsi są zapultani w bezpiecznym kokonie i czasami odbieranie im tego jest już zbyt bolesne i może przynieść więcej złego niż dobrego. A młodzi? Niektórzy próbują. Ale widać, bez wymądrzania, jak świat traktuje młodych wrażliwców i jak bardzo oni nie potrafią sobie radzić, a my nie umiemy im pomóc. A patrząc na podejście do chorób psychicznych w naszym kraju, nie jestem, niestety, optymistką.
NBK: W jednym wierszu niejako porównujesz przestrzeń kobiecą z przestrzenią męską – to, co kobieta musi sobie „wyrwać”, w świecie mężczyzny jest oczywistością. Czy to spojrzenie dotyczy Twojego mikroświata, czy sądzisz, że możemy to obserwować w skali makro?
BG: I znowu nie jestem tu oryginalna. Nino, mój feminizm jest po prostu dążeniem do równości. I niby znowu jest to oczywiste, ale świat jest pełen frazesów o równym traktowaniu, a rzeczywistość sobie. W czasach „strajku kobiet”, ruchu #metoo mój głosik nakłada się na te inne, mocniejsze głosy, i może w końcu…
NBK: Poruszasz wielokrotnie temat umierania. „Nierozwiązane się nie rozwiązało, a związane zostało związane” – umieranie nie rozwiązuje problemów i trudnych relacji, nie zakleja niezabliźnionych ran. Jednocześnie doświadczenie umierania zostawia w nas określone doznania. Czy można powiedzieć, że bywają one pozytywne?
BG: Co nas nie zabije, to nas wzmocni? Wiadomo, że jak ktoś coś przeżył, to jest większa szansa na więcej empatii z jego strony, ale może być też tak, że: „skoro ja to przeżyłam, przeżyłem, to i ty trochę pocierp.”
Nie chcę tu się zagłębiać w psychologię, bo nie jestem specjalistą i wyjdzie tu pseudopsychologia, ale wiadomo, że kryzysy trzeba przejść i są one konieczne dla naszego rozwoju.
A choroba, śmierć najbliższych, rozwód to sytuacje progowe, które każą się nam zatrzymać, dokonać swoistego rozrachunku.
Jak mówiłam, ten tomik powstał po śmierci mojego ojca (tyle mogę zdradzić z mojej intymności). I jest pewnego rodzaju rozrachunkiem. Jakiś etap życia się zamknął.
I znowu w literaturze nic odkrywczego. Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy dotyczą śmierci matki, a ja napisałam tomik, który mogłabym zatytułować: Słowa, których nie powiedziałam, i słowa, których nie usłyszałam.
NBK: Zatrzymam się przy tym fragmencie: „chłopiec buduje i rozwala – dziewczynka krwawi na łączeniach.” Czy Twoim zdaniem kultura patriarchalna wciąż ma olbrzymi wpływ na kobiety?
BG: Trochę już mówiłyśmy na ten temat.
Z tym wierszem wiąże się taka historia, że nie byłam pewna, czy to aby na pewno ja jestem autorką tych słów. Tak mi jakoś łatwo przyszły. Tam na początku jeszcze jest: „dwa światy układamy w pełnię.”
I przyznam, że dalej nie jestem pewna. Może je gdzieś przeczytałam i tak się ze mną zrosły, że przyjęłam je za swoje? Trudno, jak ktoś się kiedyś przyzna do tych słów, tylko grzecznie przeproszę.
A patriarchat? Nie wiem, jak wokół Ciebie, ale wokół mnie są prawie same silne kobiety. Tylko ten matriarchat jest taki na skalę mikro, a patrząc na skalę makro? Znowu ktoś chce za nas decydować! W moim idealnym świecie nie ma ani patriarchatu, ani matriarchatu, jest partnerstwo. 😊
Sama się uśmiecham na te słowa, tak naiwnie brzmią w kontekście tego, co się dzieje w Polsce i na świecie.
NBK: Również zdarza mi się nie być pewną czy słowa, które chodzą mi po głowie, są moje, czy gdzieś je przeczytałam. Przyjmuję z ulgą fakt, że nie jestem w tym osamotniona. 😊 Zmienię temat. W jednym ze swoich wierszy przywołujesz postać Jerzego Pilcha. W stosunku do niego panuje mit pisarza z kieliszkiem w ręku, na wiecznym rauszu. Jakie masz podejście do kwestii alkoholu jako atrybutu pisarza? Czy jest to szkodliwy wizerunek?
BG: Jeśli pozwolisz, rozszerzę pytanie. Już na okładce w opisie książki straszy moje DDA i sam piszący ten opis przyznaje się do swojego DDA.
W Polsce każdy, no może prawie każdy, zetknął się z alkoholizmem, jak nie swoim, to ojca, brata, męża, żony, syna, córki… I chyba wie, czym to pachnie. Smarzowski w filmie Pod Mocnym Aniołem odarł już Pilcha z aury tajemniczości, postawił go w jednym szeregu z pijaczkami w zaszczanych portkach. I choć nie przepadam akurat za tym filmem, zrobił dobrą robotę.
Pilch, z tego, co wiem, pisał na trzeźwo.
Czytałam ostatnio, znowu nie wiem gdzie, jak Stasiuk pięknie obala ten mit, przyznając się, że nigdy nie byłby w stanie napisać nic, będąc „pod wpływem.”
Z drugiej strony, do moich ukochanych książek należą Moskwa Pietuszki Jerofiejewa i Pod wulkanem Lowry’ego. Pewnie bez alkoholizmu ich autorów te książki by nie powstały. Ale może powstałyby inne? Jeszcze lepsze?
NBK: To prawda. Coraz więcej pisarzy przyznaje głośno, że nie da się pisać po alkoholu. Świetną audycję na temat wyjścia z uzależnienia stworzyli pisarze: Jakub Żulczyk i Juliusz Strachota (Co ćpać po odwyku).
W obrębie tematów alkoholowych osobiście muszę przyznać (choć nie lubię się klasyfikować), że też jestem DDA. Używając tytułu Twojego wiersza, jak się mają wiersze do wódki, prawdziwej wódki? Są wentylem emocji?
BG: To pewnie trochę trywializowanie poezji, ale myślę, że może być ona „wentylem emocji”, może pełnić funkcję terapeutyczną. I pewnie ten wiersz, którego tytuł przytoczyłaś, taką rolę spełnił dla mnie. Trochę z nim walczyłam i zastanawiałam się, po cholerę się odkrywać? Komu to jest właściwie potrzebne? I okazało się, że mi jest potrzebne. Gdyby w tomiku był tylko wiersz jak się mają wiersze do wódki, wyczuwałabym to jako fałsz. Może tchórzostwo? Oczywiście nie każdy „dzienniczek uczuć” jest poezją, ale może się zdarzyć, że nie ujmując mu jego terapeutycznej funkcji, poezją może się stać.
NBK: Zaczęłam od razu od „mięsa”, od pytań, które mnie nurtowały po lekturze. Chciałabym jednak Cię poprosić o wyjaśnienie tytułu tomiku. Przyznaję, że w treści nie odnalazłam bezpośredniego związku. Może z wyjątkiem wiersza, w którym kobieta po ciąży chwali się wyszczuploną sylwetką. Czy chcesz podkreślić wpływ mediów społecznościowych na naszą rzeczywistość?
BG: Jako polonistka, ucząca w szkole, mam problem z tego typu pytaniami. Interpretacja należy do odbiorcy i jest słuszna, czy jest w zgodzie z założeniami autora czy też nie. I można by tu powiedzieć amen.
Co autor miał na myśli, jakie były jego intencje? A cholera go tam wie! (Moi uczniowie mówią, że się naćpał i pewnie sam nie wie, o co mu chodziło).
Powiem Ci, że Głowackiej jakoś to wszystko pasuje, składa się w całość.
Pomysł na tomik pochodzi z wiersza Przeskakując po kanałach, z którego zostały tylko jakieś szczątkowe elementy. W Biegunach Tokarczuk jest taki świetny fragment o „przeskakiwaniu” po kanałach telewizyjnych w obcym języku, w obcym hotelu, w obcym mieście, i to, co wtedy najlepiej „wchodzi” jest sensacja i erotyka (żeby nie zabrzmiało za mocno). Odnalazłam jakąś wspólnotę z bohaterką Tokarczuk. Też tak mam. Podczas „przeskakiwania po tych kanałach” zawsze zastanawiały mnie twarze, zwłaszcza oczy kobiet w filmach dla dorosłych. Bije z nich straszliwy smutek i pustka. I stąd tytuł tomu.
Potem dochodzą jakieś dodatkowe warstwy (jak w Shreku albo u Szymborskiej).
I mi wyszło „skakanie” po etapach życia, po ludziach, którzy byli dla mnie ważni, a których już nie ma, jakieś scrollowanie w międzyczasie?
A „kanał” ma dodatkowo swoje pejoratywne znaczenie: jakiś, brud, ciemność, tajemnica, można też dawać „po kanałach”, czyli walnąć dosadnie, że aż w pięty pójdzie.
Tu już ze mnie wyszedł belfer. Więc już skończę, żeby nie było nadinterpretacji.
NBK: Na koniec: kobieta w Twoim świecie jest doświadczona i twarda, ale jednocześnie wrażliwa. Jest sumą swoich przeżyć i problemów otoczenia. Czy jest ona reprezentatywna dla Twojego pokolenia?
BG: Ta twardość, siła przebija się w odbiorze moich tekstów. Taki jest też Twój odbiór. Ja mogę to tyko przyjąć.
Jak już pisałam, w moim świecie były prawie same silne kobiety. Ale ta „siła” bardzo rzadko była wyborem, częściej była podyktowana koniecznością. I nie wiem, czy ja zawsze odbierałam to jako siłę. Przyjmowałam jako oczywistość?
„miesiączka”- boli? taka twoja uroda, urodzisz to przestanie boleć.
„pije”- a który chłop nie pije?
„poród”- nie ty pierwsza i nie ostania, nie bądź taka delikatna!
Moje córki nie powielą już tych schematów. Mam prawie pewność.
A czy taka postawa jest reprezentatywna dla mojego pokolenia?
Zabrzmiało ostro, aż sobie przypomniałam, ile mam lat i że mogę być już zaliczana do „wiedźm” oczywiście z racji „wiedzy” i doświadczenia 😊
Nie wiem. Reprezentatywna to taka postać statystyczna. Ja i moja najmłodsza córka mamy w sumie 65 lat, więc statystycznie każda z nas ma 32 i pół. Wiem, że to każdy zna, ale podoba mi się takie zobrazowanie sprawy.
Czy wspólnota pokoleniowa istnieje? Pewnie tak, ale moim rodzicom udało się przeżyć „między wojnami”, więc ich doświadczenie pokoleniowe nie było na tyle silne, by było decydujące.
Myślę, że kobiety, jak to ludzie, są różne. I mogę mieć tylko nadzieję, że żadne okoliczności zewnętrzne nie będą już ich zmuszały do pokazywania tej siły.
NBK: Beato, bardzo dziękuję za Twoją szczerość, za podzielenie się z nami Twoim spojrzeniem, a także przybliżenie tła powstania tomiku po kanałach. Pozdrawiam Cię, a wszystkich czytelników zachęcam do zapoznania się z twórczością Beaty Głowackiej.
Beata Głowacka. Urodziła się w 1971 r. w Zamościu i z tym miastem jest związana zawodowo i sentymentalnie. Pracuje jako polonistka w szkole średniej. W 2017 r. ukazała się jej książka poetycka Ikonostas. Książka zajęła II miejsce w XIV Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Artura Fryza na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2017. Ikonostas był nominowany do Nagrody Anny Kamieńskiej na najlepszą książkę poetycką województwa lubelskiego.
Za egzemplarze tomików dziękujemy Wydawnictwu Ostania Sobota Lata.
Najnowszy tomik Beaty możecie kupić w promocyjnej cenie na stronie wydawnictwa.
Może Ci się spodobać
Od dedlajnu do debiutu
Jeśli zapytamy copywritera, tłumaczkę, redaktora czy marketera, dlaczego odnajduje satysfakcję akurat w tej profesji, zapewne wśród odpowiedzi przewiną się frazy: „kreatywność”, „zamiłowanie do pracy z tekstami”, „przyjemność z zabawy językiem”, …
Krok w nieznane, krok ku marzeniu
Pisanie to Twoja pasja i miłość. Wspaniale jest się zaszyć z komputerem między rzędami ukochanych książek. W domowym zaciszu tworzysz, pracujesz nad warsztatem, zgłębiasz poradniki kreatywnego pisania. Wreszcie dojrzewa pragnienie …
Studia czy kursy? Kręte drogi do kariery pisarza
„Z wykształcenia jestem pisarzem/pisarką” – czy nie brzmi to dumnie? W ostatnich latach coraz więcej uczelni wyższych oferuje programy studiów o wdzięcznych nazwach, takich jak: twórcze pisanie, kreatywne pisanie, sztuka …