Recenzja debiutanckiej powieści Aliny Staneczek: Tamten utracony świat
- Wysłane przez Barbara Sęk
- Data 15 lutego 2023
- Komentarze 1 komentarz
24 stycznia odbyła sie premiera powieści Aliny Staneczek Tamten utacony świat. Alina pracowała z Barbarą Sęk nad swoimi tekstami w Pasji Pisania oraz konsultowała z Niną Bylicką-Karczewską jedno ze swoich opowiadań.
Zapraszamy do lektury recenzji debiutu Aliny.
Klasyczna elegancja. Gdybym miała jak najkrócej określić tę debiutancką powieść, przypisałabym jej właśnie tę cechę. Tym bardziej, że odwołanie do mody znajduje uzasadnienie w treści. Kluczowa dla fabuły bohaterka, po opuszczeniu Lwowa, porzuca pasję matematyczną, by poświęcić się innemu hobby. Zakłada markę odzieżową, która z czasem zyskuje rozpoznawalność.
Zresztą w powieści Tamten utracony świat pasja ujmuje najbardziej. Widać tu umiłowanie mody, rzeźby, jeździectwa, jubilerstwa, urbanistyki, architektury, malarstwa, kulinariów, historii, matematyki, a nawet programowania czy marketingu. Książka imponuje gracją, z jaką Staneczek opowiada o tych dziedzinach. Zaryzykuję stwierdzenie, że autorka wręcz sugeruje, iż pasja definiuje człowieka i jest jego przeznaczeniem.
Prawdopodobnie przez to zasadza na siebie pułapkę. Bo choć zaraża czytelników bakcylem niejednej dziedziny i przekazuje ogrom wiedzy, to odziera powieść z realizmu postaci. Mamy wrażenie, że wszystkie bohaterki otacza blichtr. Każda ma tyle inteligencji, talentu i wszechstronności, by wybrać, czym będzie się zajmować, a każdorazowo jest w świetna w obranej dziedzinie, z łatwością idzie z duchem czasu, nie odnosi porażek, nie dotyczą jej kryzysy, polityka nie przeszkadza w realizacji zamierzeń. Każda zyskuje wykształcenie, często pokaźny spadek, a i najczęściej ma intuicję do współpracowników oraz głowę do interesów. Odbywa sporo podróży, ma szansę poznawać świat i języki. Każda jest niezależna – albo samotna z wyboru albo stoi u boku mężczyzny, który da jej wsparcie takie, że nie będzie musiała rezygnować z rodziny lub kariery, choć często to związki zawarte z rozsądku i co bardzo prawdziwe – do miłości dojrzewające z biegiem czasu.
Sukcesy Zośki, Inki i Miki – edukacyjne, zawodowe i prywatne – gryzą się z ogólnym wyobrażeniem o życiu, a nade wszystko wyobrażeniem o czasach komuny, stanu wojennego, dzikiego kapitalizmu lat dziewięćdziesiątych i postępującą cyfryzacją. Można odnieść wrażenie, że Zośka, Inka i Mika podobnie żyją w 1945 jak w 2014 roku. Różni je tylko środek lokomocji – pociągi zmieniają na samoloty. I choć pochwalić można feminizm w tym ujęciu, to jednocześnie należy stwierdzić, że to mocno odrealnia bohaterki.
Warto tu także zaznaczyć, że postacie Staneczek to kobiety z klasą, toteż cechuje je powściągliwość. Ich siła w rzeczywistości objawia się trzymaniem fasonu. Nawet jeśli towarzyszą im rozterki, mają za sobą trudne doświadczenia, to są oszczędne w wyrażaniu emocji i oszczędna jest tu narracja. Obserwując kobiety wyrywkowo, i jak przez szybę, trudno je poznać, a co za tym idzie: uznać każdą za reprezentantkę konkretnego pokolenia. To jednak nie było clou; Zośka, Inka i Mika miały powielić schematy, co też stanowi ciekawą wartość przy tej rozpiętości czasowej. Jest uniwersalne.
Jednak czasem akcji – od 1934 do 2014 roku – można by obdzielić kilka tomów sagi. A tu zdarzenia dodatkowo nie są przedstawione chronologicznie. W lepszej orientacji pomogłyby rekwizyty. Staneczek jednak rzadko sięga po te współczesne, co tym bardziej dezorientuje. Trzeba jednak przyznać, że autorka tymi epokowymi posługuje się wręcz brawurowo. Tworzy z nich motywy, które przewijają się przez pokolenia. To zresztą one służą rozwikłaniu rodzinnej tajemnicy.
Tu dochodzimy do fabuły, której nie można nic ująć. Jest bardzo ciekawa. Staneczek w niezwykle przemyślany sposób, z matematyczną precyzją, oznacza tropy – we wspomnianych rekwizytach, ale też w urodzie postaci.
Treści mówię stanowcze tak, jedynie kompozycja budzi spore zastrzeżenia.
Aż do końca lektury prześladowało mnie pytanie, czy linearność zdarzeń lub współistnienie bohaterek nie wyszłyby książce na dobre. Tu warto dodać, że całość podzielona jest na trzy części. Każda poświęcona innej postaci. Tak oto, gdy zaznajomiłam się z Zośką, zaczęłam ją rozumieć i polubiłam jej ekscentryczność, nagle zniknęła mi z radaru, by potem stać się niemal epizodystką. To samo się wydarzyło, kiedy zaczęłam prędko przewracać strony, pragnąć się dowiedzieć, co wyniknie z najtrudniejszej w życiu decyzji Inki – wówczas autorka kazała mi się skupić na Mice, co zbudowało suspens, ale też wywołało nie lada rozdrażnienie. Tu znów – trudno dogłębnie poznać bohaterki i zaangażować się w ich losy, gdy niespodziewanie znikają w kluczowych momentach i właściwie nie wracają już w tej samej, pierwszoplanowej roli, na scenę.
Sprawę komplikuje mnogość bohaterów pobocznych. Obsadę można by bez szwanku ukrócić. Tym bardziej, że to nie postacie wydają się najważniejsze. Analizując tę powieść, odnoszę wrażenie, że bohaterowie to nie ludzie, lecz mieszkańcy, zwiedzający, turyści. Największą rolę odgrywają lokacje. W tej kwestii należy docenić Alinę Staneczek, gdyż staje się dla nas intrygującą przewodniczką, opowiadającą o rzeczach nieoczywistych i trudnych do odkrycia. Wspaniale przy tym buduje klimat danych miejsc w zmysłowych opisach.
To, co stanowczo Alina Staneczek może dać czytelnikowi to: olbrzymią pasję, wiedzę i umiłowanie dla tego, co stworzył człowiek. Dzięki temu właśnie ta powieść plasuje się na półce literatury pięknej.
Pozostaje tylko pytanie – czy miasto jako bohater, ciekawostki historyczne i gra rekwizytami oraz zmysłami powinny być sednem czy wartością dodaną powieści? Czy dzieło stworzone przez człowieka jest ważniejsze od niego samego? A może chodzi o to, że ostatecznie to dzieło przetrwa dłużej niż twórca? Uzasadnienie można znaleźć w fabule, gdzie jedynie rekwizyty doprowadzą bohaterki do prawdy o dziedzictwie. Dziedzictwie naznaczonym przez wojnę. Warto dać się porwać prozie Staneczek dla podróży w czasie i przestrzeni. Warto poznać historię, sztukę, naukę, lokalne zwyczaje, przysmaki i alkohole. To uczta. Może nie emocjonalna, ale na pewno intelektualna i zmysłowa.
To powieść pełna wyważonej tęsknoty i niewysłowionej nostalgii. Jakże łatwo w takiej tematyce pójść w patos i kicz… Nie ma ich tu ani krztyny. Są tu niewiadome, rachunek prawdopodobieństwa. Są równania i nierówności. Są przestrzenie. Jest gracja, elegancja, oszczędność, proporcje i prostota. Te zawsze są w cenie. I tylko czasem, do tego skrojonego na miarę dzieła, chciałoby się coś dodać – jak Zośka złamać szyk, podbić uniwersalną barwę oryginalnym kolorytem. Klasyczny fason połączyć z dodatkiem – jednym, ale za to odważnym i dobitnym. Nie mam wątpliwości, że Alina po debiucie damski garnitur lub suknię uposaży w perły! Ma wszelkie narzędzia.
Barbara Sęk
Tamten utracony świat to debiutancka powieść Aliny Staneczek (wyd. Replika).
Opis wydawcy:
Trzy bohaterki, ta sama historia. Rozpoczynająca się przed drugą wojną światową poruszająca opowieść o kobietach, których splatające się losy w przeszłości naznaczył jeden mężczyzna. Historia tym bardziej niesamowita, że dwie z nich nigdy go nie poznały. Zośka, Inka i Mika – należą do różnych pokoleń i mają różne doświadczenia, ale we wszystkich trzech płynie kresowa krew. Zośka – ciotka i Inki i Miki, wywiera silny wpływ na obie dziewczyny. Inka i Mika, choć są spokrewnione, bardzo długo nie wiedzą o swoim istnieniu. Postać Zośki łączy losy młodych kobiet, wywierając wpływ na ich wybory.
Akcja toczy się w latach 1945 – 2014 głównie w Gliwicach, ale w książce pojawiają się także Gdańsk, Sopot, Wrocław, Paryż, Edynburg i Malaga, za to wspomnienia i retrospekcje bohaterów przenoszą czytelnika do przedwojennego Lwowa.
Tamten utracony świat to historia miłości do ludzi, ale także do miejsc, wzruszająca opowieść o próbie zastąpienia ukochanego Lwowa innymi miastami.
Powieść można kupić w księgarniach internetowych, w tym Empik oraz jako ebook na Legimi, a także na stronie wydawcy.
Alina Staneczek, gliwiczanka, absolwentka informatyki na Politechnice Śląskiej. Zakochana w Gliwicach, Gdańsku i Wrocławiu, miastach połączonych historią oraz Neptunem. Absolwentka kursów prowadzonych przez Barbarę Sęk w Pasji Pisania. Absolwentka warsztatów pisania scenariusza i dramatu w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. Jej opowiadanie Mostek zostało wyróżnione w II Ogólnopolskim konkursie na Opowiadanie im. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego
Poprzedni post
„Nie dzielę literatury na ładną i brzydką, ale na prawdziwą i fałszywą"- wywiad z Beatą Głowacką
Może Ci się spodobać
Od dedlajnu do debiutu
Jeśli zapytamy copywritera, tłumaczkę, redaktora czy marketera, dlaczego odnajduje satysfakcję akurat w tej profesji, zapewne wśród odpowiedzi przewiną się frazy: „kreatywność”, „zamiłowanie do pracy z tekstami”, „przyjemność z zabawy językiem”, …
Krok w nieznane, krok ku marzeniu
Pisanie to Twoja pasja i miłość. Wspaniale jest się zaszyć z komputerem między rzędami ukochanych książek. W domowym zaciszu tworzysz, pracujesz nad warsztatem, zgłębiasz poradniki kreatywnego pisania. Wreszcie dojrzewa pragnienie …
Studia czy kursy? Kręte drogi do kariery pisarza
„Z wykształcenia jestem pisarzem/pisarką” – czy nie brzmi to dumnie? W ostatnich latach coraz więcej uczelni wyższych oferuje programy studiów o wdzięcznych nazwach, takich jak: twórcze pisanie, kreatywne pisanie, sztuka …
1 komentarz