„Ludzie po prostu umierają” – recenzja debiutanckiej powieści Aleksandry Tarnowskiej „Wniebogłos”
- Wysłane przez Nina Bylicka-Karczewska
- Data 1 maja 2023
- Komentarze 2 komentarze
24 kwietnia odbyła się premiera powieści Wniebogłos Aleksandry Tarnowskiej.
Ola pracuje aktualnie z Barbarą Sęk w Cyklu Powieściopisarz nad drugą powieścią.
Zapraszamy do lektury recenzji debiutu Aleksandry.
„To wszystko się tak toczy, ludzie po prostu umierają, tak, to straszne, ale po prostu umierają. Wcześniej lub później” – przytoczone słowa z debiutanckiej powieści Aleksandry Tarnowskiej Wniebogłos zapadają w pamięć, zasiewają ziarno niepokoju, wywołują refleksję i zmuszają do chwilowego przystanku w lekturze. Motyw śmierci odgrywa tutaj istotne znaczenie. Autorce udało się jednak przeprowadzić czytelnika przez pochówek i żałobę w sposób nad wyraz delikatny, zaryzykowałabym stwierdzenie, że śpiewająco, bowiem mimo ciężaru tematyki, powieść daje nadzieję.
Tarnowska przenosi czytelnika do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. I choć czas akcji nie wydaje się drastycznie odległy, to na XX wiek wskazują wyłącznie „Trybuna Ludu” oraz „Przyjaciółka” rozłożone na stole. Zabobonność mieszkańców Tuklęczy, nadwiślańskiej wsi oraz ich zwyczaje nie odbiegają dalece od codzienności, jaką znamy ze znanych nowel Sienkiewicza czy Prusa. Dzięki temu Tarnowska zapewnia czytelnikowi wizytę w swoistym skansenie literackim.
Aleksandra Tarnowska przedstawia zdarzenia oczami dziecięcego bohatera, dwunastoletniego Ryśka, który doświadcza odejścia bliskich osób, a także innych mieszkańców z otoczenia. Śmierć towarzyszy mu na każdym kroku. Chłopak pomaga ojcu, grabarzowi, a także sam paradoksalnie dąży do kontaktu z kostuchą, gdyż w trakcie czuwania i opłakiwania zmarłego ma okazję zetknąć się z pieśniami żałobnymi oraz, co kluczowe, samemu zaśpiewać. Bohater niczego bowiem tak nie pragnie jak kolędować i grać na instrumencie. Na jego drodze stają przeciwności a przede wszystkim wewnętrzne konflikty oraz lęki.
Wniebogłos to powieść wyjątkowa. Unikatowe pióro autorki jest rarytasem na rynku wydawniczym. Tarnowska porusza uniwersalne problemy, jak osamotnienie dziecka czy konflikt pokoleniowy, ale robi to w sposób nieprzeciętny, pochylając się nad siłą pasji i rzucając spojrzenie na rzeczywistość, która odbiega od współczesności.
Już na pierwszych stronach autorka wprowadza czytelnika w istotne wydarzenia, które determinują losy głównego bohatera. Dalej stosunkowo długo Tarnowska przeciąga czytelnika po dążeniach chłopca, krążąc wokół jego niepewności, strachu w wyrażaniu własnych pragnień i zderzeniu z wiejską codziennością. Bohater miota się wokół własnego niezdecydowania. Pragnie śpiewać, ale nie potrafi zdobyć się na działanie. W drugiej połowie powieść znacznie przyspiesza, worek zdarzeń się rozwiązuje, a bohater zostaje uwikłany w konflikty i zmuszony do podjęcia decyzji.
Aleksandra Tarnowska dokonała zbliżenia na Tuklęcz, gdzie młodzi ludzie, pozbawieni atrakcji i możliwości, skupiają się wokół lokalnej kapeli. Wieś, w której brakuje nawet elektryczności, niewiele może zaoferować dorastającym jednostkom, dlatego ich pragnienia są okrojone, a życie oscyluje wokół zagrody, ciężkiej pracy w gospodarstwie i rytuałów pogrzebowych.
Codzienność dziecka wśród babci, kobiet wiejskich, niedostępnego ojca, oddziałuje na jego kompulsywne myśli o śpiewaniu jako odskoczni od codzienności.
W powieści śpiew jako pragnienie chłopca wysuwa się na pierwszy plan, ale pełni w tekście kilka funkcji. Dla Ryśka przynależność do kapeli jest z jednej strony ucieczką od rzeczywistości, z drugiej – szansą na awans społeczny. Oprócz tego stanowi most łączący Ryśka z matką. Kobieta wspierała za życia jego talent i pasję, ale chłopiec nie zdążył się nawet z nią pożegnać. Niezamknięte i niedopowiedziane sprawy z mamą pozostawiają w dziecku dziurę, którą pragnie wypełnić w jedyny sposób, jaki potrafi – śpiewając. I w końcu, w kontekście niematerialnym – mieszkańcy Tuklęczy wierzą, że śpiewanie pomaga w przejściu dusz na drugi świat.
Warto również zwrócić uwagę na ciekawy motyw relacji syna z ojcem. Mężczyzna, którego rolę męską określa zdanie babki: „dobry zięć, grób ładny teściowi zbudował”, dla dziecka jest tym, który nie słucha, a ciągle coś każe i zabrania. Ta suchość relacji i nieumiejętność wzajemnej komunikacji jest niejako wpisana w tuklęckie życie, a także wpływa na losy bohatera.
Jednak przyznać muszę, że w warstwie emocjonalnej Tarnowska pozostawiła mnie z niedosytem. Wielokrotnie miałam niemalże ochotę potrząsnąć Ryśkiem: powiedz, odważ się, sprowokuj, skonfliktuj się, ale bohater tego skutecznie unikał. Tej mocy mi zabrakło: silnej i demonstrowanej światu potrzeby, która wymusza odwagę do podjęcia ryzyka a także działania i jego (nawet brutalnych) konsekwencji. Bez tego motywacje chłopaka, aby śpiewać, wydają się wyłącznie pretekstem do snucia wycinka historii o Tuklęczy.
Z kolei w warstwie językowej powieść zachwyca dojrzałością. Autorka Wniebogłosu urzeka doborem słów oraz ich plastycznością.
Wieś sama w sobie wieje smutkiem, nawet muzyka jako temat przewodni nie jest w stanie rozwiać przygnębiającego marazmu. Jeśli gdzieś wybrzmiewa piękna melodia, to właśnie w stylu pisarki, który wspaniale przenosi czytelnika do innej epoki, do odmiennego od współczesnych doświadczeń wycinka rzeczywistości.
„Melodia, zupełnie jak duża, stwardniała od roboty ręka, z czarnymi kreskami wżartego w skórę brudu, głaskała leżącą na haftowanej łące starą, zmęczoną głowę dziadziusia”.
Aleksandra Tarnowska opisuje zdarzenia na chłodno z inteligentną precyzją i bogatym językiem, dzięki któremu przepływa się harmonijnie przez tuklęckie zdarzenia.
Zaznaczyć należy, że autorka prowadzi narrację, stylizując język na gwarę wiejską, w czym jest konsekwentna od początku do końca. Wprowadza mowę pozornie zależną, co szczególnie z perspektywy dziecięcego bohatera jest wyzwaniem samym w sobie i tu – majstersztykiem. Dzięki narracji z oczu Ryśka, Tarnowska pokazuje dziecięce marzenia i niezrozumienie dorosłego świata. Jednocześnie podejmuje rzadką i odważną tematykę, szczególnie w kontekście debiutu literackiego.
Podkreślić również należy, że choć autorka używa pięknego języka, to lektura nie jest łatwa w odbiorze.
Powieść wprowadza wyjątkowy folklor, w którym nie brakuje ironii i humoru. Autorka, przytoczonymi pieśniami żałobnymi, świetnie oddała uroczysty, podniosły nastrój.
Z Wniebogłosu wybrzmiewa cicha nuta dziecięcych marzeń, stłumiona krzykiem i krzątaniną dorosłych, skupionych wokół spraw doczesnych.
Tytuł powieści jest znamienny. Bardzo długo głos bohatera nie wzbija się w niebo, jest zduszony przeżyciami i obawami dziecka. Czy uda mu się jednak unieść wysoko i pokonać przeciwności? Odpowiedzi na to pytanie znajdziecie, sięgając po oryginalną powieść Tarnowskiej. Pisarka wkroczyła na rynek, demonstrując ogromny talent literacki. Serdecznie zachęcam do zapoznania się z jej doskonałym debiutem.
Nina Bylicka-Karczewska
Wniebogłos to debiutancka powieść Aleksandry Tarnowskiej (wyd. ArtRage).
Opis wydawcy:
Polska wieś lat 70. oczami dziecka.
Dwunastoletni Rysiek ze wsi Tuklęcz marzy tylko o jednym – by grać i śpiewać w wiejskiej kapeli. Nie ma jednak ani instrumentu, ani odwagi, żeby porozmawiać o swoim marzeniu z ojcem, grabarzem, z którym popołudniami chodzi na cmentarz przygotowywać groby dla wciąż żyjących członków rodziny. Gdy po ukończeniu drugiego grobu umiera kolejna osoba, ojciec próbuje zrzucić winę za śmierć na Ryśka, ten bowiem śpiewał przy żywych pogrzebowe pieśni. Chłopiec zaczyna wierzyć w moc swojego śpiewu, nie chce jednak porzucić marzeń o śpiewaniu w kapeli.
Powieść można kupić w księgarniach internetowych, w tym Empik oraz jako e-book na Legimi, a także na stronie wydawcy.
Dziękujemy wydawnictwu ArtRage za egzemplarz recenzencki powieści.
Aleksandra Tarnowska – absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Urodziła się w 1990 roku w Staszowie i dorastała w małym mieście, za którym niezmiennie tęskni i gdzie spędza przynajmniej kilka miesięcy każdego roku. Mieszka w Turcji, w Gaziantepie. Próbuje swoich sił w redakcji magazynu literackiego „Szorty”, publikowała opowiadania między innymi w „Drobiazgach”, „Malkontentach” i „Helikopterze”. Kocha przesłodzoną herbatę i teatr radiowy.
Następny wpis
„Samo-dzielna” – recenzja powieści „Siedem spotkań” Elżbiety Ciesielskiej
Może Ci się spodobać
Od dedlajnu do debiutu
Jeśli zapytamy copywritera, tłumaczkę, redaktora czy marketera, dlaczego odnajduje satysfakcję akurat w tej profesji, zapewne wśród odpowiedzi przewiną się frazy: „kreatywność”, „zamiłowanie do pracy z tekstami”, „przyjemność z zabawy językiem”, …
Krok w nieznane, krok ku marzeniu
Pisanie to Twoja pasja i miłość. Wspaniale jest się zaszyć z komputerem między rzędami ukochanych książek. W domowym zaciszu tworzysz, pracujesz nad warsztatem, zgłębiasz poradniki kreatywnego pisania. Wreszcie dojrzewa pragnienie …
Studia czy kursy? Kręte drogi do kariery pisarza
„Z wykształcenia jestem pisarzem/pisarką” – czy nie brzmi to dumnie? W ostatnich latach coraz więcej uczelni wyższych oferuje programy studiów o wdzięcznych nazwach, takich jak: twórcze pisanie, kreatywne pisanie, sztuka …
2 komentarzy