Rozstrzygnięcie konkursu literackiego „Granice samotności”
- Wysłane przez Nina Bylicka-Karczewska
- Data 8 października 2022
- Komentarze 1 komentarz
Jak wiecie, 4. października nasza trenerka kreatywnego pisania, Nina Bylicka-Karczewska miała premierę swojej drugiej powieści Krucha miłość, stanowiącej kontynuację jej debiutu, Papierowej miłości.
Abyście mogli nadrobić zaległości i zapoznać się z pierwszą odsłoną losów Anki i Piotrka, zorganizowałyśmy konkurs literacki pod hasłem Granice samotności, w którym do wygrania są egzemplarze Papierowej miłości z imienną dedykacją Niny, ufundowane przez Wydawnictwo Replika.
Dziękujemy za wszystkie prace, w których wykazaliście się olbrzymią wrażliwością na los swoich bohaterów.
Dziś czas ogłoszenia wyników. Postanowiłyśmy wyróżnić dwie prace.
I nagroda – Driada, gratulujemy!
Driada napisała wspaniałą miniaturę o tym, jak można mieć wszystko i nic zarazem. Opowiedziała o mocy przyjaźni, potrzebie jej zawiązania i zalepiania tej luki, jeśli takiej relacji brak w naszym życiu.
II nagroda – Simona, również gratulujemy!
Simona przedstawiła dojmującą miniaturę o dwóch osobach, które są blisko, a jednak bardzo daleko. Sprawiedliwie potraktowała swoje bohaterki, które łączy wszystko i nic zarazem. Kreacja dwóch postaci, rozszczepienie wrażliwości i empatii na dwie kobiety jednocześnie, niezwykle nas ujęły.
OTO NAGRODZONE PRACE:
Miniatura Driady:
Lucy
Dostrzegłam Lucy drugiego dnia szkoły, kiedy siedziała w bibliotece zatopiona w lekturze. Ciemne, kręcone włosy wiły się nieposłusznie, raz po raz wchodząc jej w oczy, to przyklejając się do ust. Naciągnięty na głowę kaptur od szarej dresowej bluzy miał w tym swój udział, nie pozwalał im się uwolnić. Nie wiem, czy było jej tak zimno, czy też chciała się w nim ukryć. Zazdrościłam jej bluzy i włosów. Moje za żadne skarby nie chciały się kręcić, ile bym ich, za radą internetowych włosomaniaczek, nie wygniatała. Być może coś robiłam źle, kładłam za dużo odżywki, a może za mało, za słabo gniotłam, albo za mocno, dawałam za dużo wody, a może za mało? Nie wiedziałam jaką porowatość mają moje włosy. Opisy w sieci nie były jednoznaczne.
Z rozmyślań wyrwał mnie telefon, przypominając o rozpoczynającej się lekcji. Biblioteka mieściła się w dobudówce i dźwięk dzwonka do niej nie docierał.
Zajęłam miejsce w ławce pod oknem, z lewej strony. Wybrałam je dzień wcześniej, kiedy jako pierwsza weszłam do klasy. Miałam stamtąd widok na drzewo, na którym żwawo biegały wiewiórki. Zima zbliżała się nieubłaganie.
Teraz rozglądałam się za Lucyną. Przyszła jako jedna z ostatnich i usiadła blisko drzwi. Już nie miała kaptura, na lekcji zwróciłaby nim na siebie uwagę.
Na następnych zajęciach przesiadłam się bliżej niej i poprawiając nową, szarą bluzę układałam w myślach pytania jakie jej zadam.
„Cześć! Jakiej odżywki używasz, że uzyskujesz taki skręt i nawilżenie? To Cantu? A tak w ogóle to Magda jestem”.
Wolny czas spędzałam na notowaniu naszych rozmów. Opowiadałam Lucy o wszystkim. Że uczę się w tym liceum, bo matka podarowała mi szansę, której ona nie miała. A tak naprawdę, była to dla niej okazja do wyciągnięcia pieniędzy od ojca. Pięć lat temu odszedł, ale obiecał kasę. Na życie, na naukę. Dla mnie. Dopóki będę chciała się uczyć. Matka zdecydowała. Mnie żadne z nich o nic, jak zawsze, nie zapytało.
„Ładny kolor lakieru, to hybryda?”
Żeby jej nie przytłoczyć zahaczałam o kosmetyczne tematy. O tym rozmawiają koleżanki. Tak czytałam.
W czasie lekcji Lucyna nigdy sama nie zabierała głosu, chyba że została wywołana, to zawsze odpowiadała wyczerpująco. Mogłam się schować ze swoim słowotokiem i refrenem w postaci: „yyy”. Znałam odpowiedź, ale nie mogłam jej z siebie wydusić.
Późną wiosną zauważyłam, że jej ciemne loki zaczęła zdobić srebrna poświata. Błyszczały w słońcu, jak gwiazdy na nocnym niebie. Pomyślałam, że to niemożliwe, żeby już zaczęła siwieć, ale wtedy przypomniałam sobie o syndromie Marii Antoniny. Wyjęłam telefon i udając, że coś czytam zrobiłam zdjęcie. Tym razem to ona opowiadała mi o swoim życiu, a ja słuchałam. Jak prawdziwa przyjaciółka.
Przez wakacyjną przerwę spisałam setki scenariuszy, jak opowiadamy sobie co robiłyśmy w ciepłe miesiące, jakie sprawdziłyśmy metody na oparzenia słoneczne i jak bardzo nie chce się nam wracać do nauki.
„Te marmurkowe dżinsy dobrze na tobie leżą! Gdzie kupiłaś tę torbę?”
Słyszałam nasz śmiech.
Nie zdziwiłam się, kiedy nie dostrzegłam Lucy na rozpoczęciu roku szkolnego. Jednak kiedy weszłam na pierwszą lekcję i nie dostrzegłam burzy loków, poczułam jak kostnieją mi dłonie. Nauczycielka polskiego weszła, przywitała się i rozpoczęła lekcję. Chciałam zapytać, przerwać jej, ale jak to ja, nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
Wyjęłam kartkę i napisałam do Lucy.
Piszę do niej do dziś, chociaż liceum mam już dawno za sobą.
„Szpilki z czerwoną podeszwą zawsze będą wyglądały elegancko… i drogo!”
— Pani Dyrektor? Pan Prezes panią prosi.
— Dziękuję pani Aniu. Już idę. — Zamknęłam notes i poszłam na zebranie.
Driado, gratulujemy!
Miniatura Simony:
Dorota przejrzała się w lustrze. Niewystarczająco – pomyślała. Wykonała nerwowy ruch ręką, jakby zaznaczając kształt tego, co było nie tak. Szybko przywołała się do porządku, zwracając uwagę, czy ktoś przypadkiem nie wszedł do pokoju. Przebrała się. Zestaw w postaci prążkowanych spodni i bluzki z wiązaniem na ramieniu został zastąpiony sukienką w odcieniu szarości. Dorota powtórnie skontrolowała swój wygląd. Sukienka była dopasowana i należało dokładnie sprawdzić, czy nic nie wystaje tu i ówdzie. Czy nie widać majtek z tyłu.
Ile zostało czasu? – rzuciła spojrzenie na pamiątkowy zegarek ze złoceniami. Zdąży jeszcze skorzystać z toalety.
Zeszła na dół.
Rafał stał w korytarzu. Dzieciaków nie było.
– Dlaczego Wojtek i Asia jeszcze nie gotowi?
Mąż nie odpowiedział wpatrzony w jej strój.
– Nie wiedziałem, że ożeniłem się z Twoją matką. Proszę państwa ślub nieważny, błąd co do tożsamości współmałżonka!
Dorota nasłuchiwała dźwięków z kuchni, zastanawiając się, gdzie są dzieci. Rafał patrzył wyzywającym wzrokiem.
– Mama lubi tę sukienkę – odparła po chwili.
– Chyba lubiła. Jak jeszcze pamiętała, że jesteś jej córką.
– Rafał przestań! To moja matka.
– Nie dla niej – przypomniał jej. – A jeśli zamierzasz utrzymywać ją w przekonaniu, że jej urojenia są prawdziwe, że czeka na twojego ojca, bo ten pojechał wędkować, to rób to sama. Nie pozwolę, żeby moje dzieci w tym uczestniczyły.
Dorota wstrzymała oddech. Zrobiła się biało-zielona na twarzy.
– Muszę do toalety – powiedziała.
Rzuciła się w kierunku nieskazitelnie czystej łazienki. Ściany zdobiły białe ręczniki, schludnie rozwieszone na kształt flag. Dorota pochyliła się nad deską klozetową. Wstrząsnęły nią torsje. Zwróciła śniadanie wprost do muszli, uważając żeby nie pobrudzić włosów. Po wszystkim wyprostowała się i szybko spłukała brązowe rzygi. Westchnęła. Wcale nie poczuła się dużo lepiej. Usiadła na ubikacji.
Obym nie była w ciąży – pomyślała.
Gdy wyszła z łazienki, Rafała i dzieci nie było. Zaniepokojona wybrała numer męża. Odebrał po kilku sygnałach.
– Jesteśmy w przedszkolu.
Dorota pokręciła głową.
– Miały mieć dzisiaj wolne. Mieliśmy jechać do mamy.
– Jedź sama – powiedział i rozłączył się.
Dorota zrezygnowana sięgnęła po płaszcz, torebkę i klucze. Wychodząc, jeszcze raz skontrolowała swój wygląd w lustrze. Powinna być zła na męża, wiedziała o tym. Jedyne jednak na co mogła się zdobyć, to zdyscyplinowanie samej siebie. Do wykonania kolejnego zadania.
Podjechała pod prywatny dom opieki punktualnie. Powitała ją uśmiechnięta pielęgniarka. Personel placówki zawsze był pozytywnie nastawiony.
Zapewne taki mają wymóg – pomyślała Dorota, podczas gdy pielęgniarka prowadziła ją pod właściwe drzwi.
– Pani mama dobrze dziś zjadła. Jest spokojniejsza niż zwykle. Chociaż wciąż woli zostać sama w pokoju. Nadal czeka – pielęgniarka rzuciła Dorocie porozumiewawcze spojrzenie.
– Dorota rejestrowała co drugie słowo podenerwowana perspektywą spotkania z matką.
– Jednak bez dzieci? Szkoda, miło byłoby, gdyby zobaczyły babcię. A może tak jest lepiej? Skoro i tak ich nie rozpozna, a maluchy nie zrozumieją… – pielęgniarka ciągnęła, a Dorota przytakiwała głową od niechcenia.
W końcu weszły do pokoju mamy. Siedziała na łóżku ze spuszczonymi dłońmi w ręku trzymała pilot. W tle słychać było głos Krystyny Czubówny. Starsza pani spojrzała na gości znad okularów. Siostra uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Pani Maj, proszę zobaczyć, kto przyszedł. Pani ulubiona pokojówka!
Dorota podeszła do łóżka.
– Dzień dobry, pani Maj.
Nic więcej na razie nie dodała, czekając na reakcję matki.
-Dzień dobry – powiedziała formalnie Alicja Maj. Odwróciła wzrok w stronę telewizora. – Czekam na męża i córkę. Spóźniają się.
Dorota westchnęła w duchu.
– Rozumiem, czy mogę dotrzymać pani towarzystwa do czasu aż wrócą?
Alicja nie odpowiadała przez chwilę. W końcu powiedziała:
– Tak, proszę.
Dorota odetchnęła niezauważalnie. Skinęła na pielęgniarkę, dając jej znak, że może odejść. Usiadła przy stoliku pod oknem.
– Jak się pani czuje?
Alicja kiwała się na łóżku ze wzrokiem utkwionym w telewizor.
– Dobrze, morskie powietrze mi służy. Jest zupełnie inaczej, niż u nas w mieście.
– A jaki jest pani dom?
Kobieta ściągnęła wargi.
– Porządny, żyjemy w zgodzie z ludźmi. Mamy dobrą opinię.
Na razie Dorota poruszała znane tematy, tak by jej matka mogła się poczuć bezpiecznie.
– A gdzie pani mąż i dziecko?
– Na rybach – odparła Alicja od razu. – Nie rozumiem tej jego pasji i żeby dziecko w to angażować? Jeszcze się zabrudzi.
– To chyba nic złego?
– Dla mnie nie, ale niech się tak nie pokazuje ludziom.
Alicja przeniosła wzrok na Dorotę.
– Ładna sukienka – powiedziała. – Dorotka mogłaby taką nosić.
Kiedyś po takim wyznaniu w oczach Doroty stanęłyby łzy. Teraz, zdobywając się na odwagę, zapytała:
– A jaka jest Dorotka?
– Jaka jest? Porządna, bo tak ją nauczyłam. Tylko mogłaby bardziej zająć się sobą.
– Dlaczego?
– To wyjście na ryby to jej pomysł. Wolę jak zostaje w pokoju i czyta.
– Kocha ją pani?
Alicja zdziwiła się.
– Oczywiście, to moja córka.
Simono, gratulujemy!
Jeszcze raz dziękujemy wszystkim pisarkom i pisarzom za udział w naszym konkursie!
Równocześnie zapowiadamy, że już wkrótce kolejna odsłona konkursu, gdzie będziecie mogli wygrać egzemplarze Kruchej miłości.
Za ufundowanie nagród w konkursie dziękujemy Wydawnictwu Replika.
Wszystkie prace konkursowe możecie przeczytać pod postem konkursowym.
Może Ci się spodobać
Od dedlajnu do debiutu
Jeśli zapytamy copywritera, tłumaczkę, redaktora czy marketera, dlaczego odnajduje satysfakcję akurat w tej profesji, zapewne wśród odpowiedzi przewiną się frazy: „kreatywność”, „zamiłowanie do pracy z tekstami”, „przyjemność z zabawy językiem”, …
Krok w nieznane, krok ku marzeniu
Pisanie to Twoja pasja i miłość. Wspaniale jest się zaszyć z komputerem między rzędami ukochanych książek. W domowym zaciszu tworzysz, pracujesz nad warsztatem, zgłębiasz poradniki kreatywnego pisania. Wreszcie dojrzewa pragnienie …
Studia czy kursy? Kręte drogi do kariery pisarza
„Z wykształcenia jestem pisarzem/pisarką” – czy nie brzmi to dumnie? W ostatnich latach coraz więcej uczelni wyższych oferuje programy studiów o wdzięcznych nazwach, takich jak: twórcze pisanie, kreatywne pisanie, sztuka …
1 komentarz